UA-49654543-1

poniedziałek, 3 lutego 2014

WALENTYNKOWO - MOJE PRZYPADKI



W życiu każdego człowieka, który wchodzi w nowy związek, przychodzi taka chwila, kiedy postanawia zaprosić do siebie tą drugą osobę na kolację z intencją zatrzymania jej u siebie na noc. Niby każdy wie, jak taka kolacja powinna wyglądać: że powinno być smacznie, romantycznie i zachęcać nas do figli w łóżku. Ja też to wiedziałam. W teorii.



Pamiętam, jak w ostatniej klasie liceum jeszcze będąc, postanowiłam ugotować coś dobrego dla mojego ówczesnego chłopaka na Walentynki. Jego rodzina wyjechała i mieliśmy na weekend cały dom dla siebie. Działałam dzielnie w kuchni pół dnia, absolutnie wzbraniając wstępu do niej chłopakowi, co by miał niespodziankę. 

Podeszłam do zadania ambitnie i wyszukałam przepisy na takie potrawy, które mężczyźnie na pewno przypadną do gustu. I tak na naszą pierwszą wspólną kolację walentynkową przygotowałam pieczone żeberka w sosie barbecue i kotleciki ziemniaczane, a na deser sernik z lodami. Całość wyszła na piątkę, zjedliśmy wszystko ze smakiem i jeszcze zrobiliśmy sobie dokładki. 

Problem narodził się później - przepełnione żołądki sprawiły, że czuliśmy się bardzo ociężale i byliśmy niechętni jakimkolwiek aktywnościom, wykraczającym poza oglądanie filmu. W efekcie wieczór spędziliśmy na kanapie, sennie śledząc fabułę jakiejś komedyjki romantycznej.



Innym zaś razem, z innym już chłopakiem, bogatsza o powyższą wiedzę, przygotowałam jakąś lekką sałatkę i pieczonego łososia ze szpinakiem. Było dużo lepiej - zadbałam o to, aby porcje wystarczyły, żeby się najeść, ale nie objeść do przesytu. Kupiłam też alkohol, żeby nas ośmielić, a robienie drinków przecież trudną sztuką nie może być. Sączyliśmy więc sobie do kolacji wódkę z colą. W proporcjach pół na pół. 

Wieczór skończył się dla mnie zaskakująco szybko. I w dodatku w absolutnie nieromantyczny sposób. Skąd miałam wiedzieć, że wódki nie powinno się pić tak dużo w tak krótkim czasie? Swojego pierwszego kaca  w życiu leczyłam przez następne dwa dni.

Byłam młodziutka, to były moje pierwsze związki, a i z alkoholem nie miałam zbyt dużego doświadczenia. Od tamtego czasu nauczyłam się przygotowywać potrawy stosowne do okazji, a alkoholu obecnie praktycznie w ogóle nie piję. Można więc uznać, że jestem przygotowana na najbliższe Walentynki. :)

Tym wpisem otwieram cykl walentynkowy. Opowiem Wam jeszcze, jak przystroić wnętrze na ten dzień, zaproponuję kilka potraw idealnych na lekką, romantyczną kolację, opowiem o filmach z różnych gatunków, nadających się na wieczór we dwoje oraz pokażę, co można kupić z tej okazji na prezent swojej drugiej połówce.

Jakie Wy mieliście przygody walentynkowe?

Źróła zdjęć: Pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.